Tilbagemelding
Bidrage med feedbackChinkalnia wygląda niepozornie ale jest to prawdziwe miejsce z charakterem. Kuchania serwowana na miejscu jest autentyczna, dania są najwyższej jakości. Szczególnie polecam chinkali, nigdy nie jadłem lepszych. Pozostałe potrawy też są smaczne, jednak mogłby być nieco większe. Ceny przystępne, obsługa uprzejma, mówiąca z akcentem co dodaje autentyczności całemu miejscu. ;
Nie zmam Wrocławia od strony kulinarnej. Skorzystałem więc z internetowej recenzji lokalesów , gdzie warto zjeść. Przyznam, że jestem bardzo zadowolony. Pyszne pierożki, placki, wołowy gulasz w glinianym naczynku (nie pamiętam nazwy). Dostępne piwko i lemoniady z Gruzji. Kuchnia i obsługa warta polecenia!
Kuchnia gruzińska całkiem dobra, natomiast jak dla mnie trochę za słabo przyprawiona potrawy miały bardzo podobny smak. Ogólnie jednak wizyta jak najbardziej na plus, będę musiał powtórzyć i zobaczyć, czy tym razem będzie lepiej.
Do lokalu trafiłem przypadkiem szukając miejsca na obiad w okolicy hostelu w którym się zatrzymałem. Wieczór był chłodny więc zamówiłem grzaniec i tradycyjne chinkali w liczbie 3. Mimo iż pierwszy raz próbowałem chinkali to muszę przyznać że bardzo mi posmakowaly. Są dość ostre a takie dania bardzo lubię: grzaniec też był znakomity. Z pewnością tu wrócę będąc ponownie we Wrocławiu!
Od naszej wizyty w lokalu w Sukiennicach minęło trochę czasu, zatęskniliśmy trochę za gruzińską kuchnią w polskim wydaniu i trafiliśmy do drugiej Chinkalni w mieście. Wystrój niemal identyczny jak w lokalu w Sukiennicach to zrozumiałe. Pomieszczenie jest za to wyższe i ma większą powierzchnię jakoś tak od razu po wejściu więcej przestrzeni się odczuwa. Zamawiamy oczywiście chinkali jak poprzednio klasyczne, z przyprawami oraz z serem. Do tego zamawiamy chikirtma czyli gruzińską wariację na temat rosołu z kury oraz pieczarki zapiekane z serem. Zaznaczamy też, że kolejność podawania może być dowolna, bo i tak potrawy zamawiamy wspólnie i będziemy się nimi dzielić. Najszybciej była zupa, zaraz po niej chinkali, ale nie wszystkie na raz to było dobre. Kiedy po zupie został już tylko zapach a po chinkali ogonki poczekaliśmy jeszcze chwilę... ale pieczarki nie nadchodziły... bardzo miły pan (domyślam się, że szef ali, albo jak kto woli 'ober ' powiadomił nas, że będą już za chwilę, bo są zapiekane w piecu. Warto było poczekać, naprawdę pieczarki jakich mało, a do tego ten ser... Wiemy już że do lokalu można przychodzić nie tylko na 'tytułową ' potrawę. Co do szefa sali naprawdę ukłony, to dzięki niemu +0,5 się pojawiło w ocenie. Naprawdę, rzadko spotyka się tak młodego człowieka w tym fachu prezentującego tak wiele elementów 'starej szkoły '. Mam nadzieję, że Chinkalnia to nie ostatni lokal na ścieżce jego kariery zawodowej bo potencjał naprawdę wielki wyczuwam.